czwartek, 15 lipca 2010

Dzień 13 - rozjazd na boki

Poranek przywitał nas deszczem. Ale odczekaliśmy trochę i znów dane nam było ruszać na sucho. Dojechaliśmy do Malmo, a właściwie minęliśmy obwodnicą. Przed wjazdem na most odczekaliśmy chwilę pod dachem aż ustanie mały przelotny deszcz. Trzeba przyznać, że most łączący Szwecję z Danią robi wrażenie. Prawie 8 km jazdy wysoko nad powierzchnią morza z kraju do kraju. Potem kawałek sztucznej wyspy i wjazd do tunelu pod kolejnym fragmentem. Też był imponujący. Długi zjazd w dół potem wspinaczka pod górkę. Człowiek czuje się przy takich budowlach malutki i bezbronny :)











Wjechaliśmy do centrum Kopenhagi żeby pomacać po cyckach ichniejszą syrenę i tu tzw zonk. Syreny niet. Pojechała do Shanghaju na wystawę. W jej miejsce stanął telebim na którym wyświetlany był obraz z wystawy. No to foty na tle ekranu i tyle.






W Kopenhadze nasza trasa się rozdzieliła. Dorplasy i żołniesz nawijają lądem przez Danię i Niemcy, a my (kaem i emma) w dół do Gedser i stamtąd promem kawałek (50 km) do Rostock. W ten sposób zaoszczędzimy jeden dzień i ok. 500 km. Jeden z powodów to kiepski stan naszej tylnej opony, a drugi to plan domknięcia do soboty pętli bałtyckiej wzdłuż polskiego wybrzeża. Zaczniemy jutro od Świnoujścia szlakiem latarni morskich. Podczas pożegnania Bartek oznajmił, że jego żart, który miał być odwetem za moje liczne żarty robione podczas całej wyprawy, polegał na tym, że nic nie zrobił. Ja się miałem tylko nad tym głowić. W sumie trzeba przyznać , że w ramach odwetu pomysł dobry, trochę przetrzymany ale ok. Nerwy mnie poniosły dzień wcześniej ze zmęczenia. Całą wspólną wyprawę i czas spędzony razem oceniamy jak najbardziej pozytywnie. Raczej każdy z nas miał jakiś gorszy dzień ale ogólnie było naprawdę w porządku. Z rodziną nie wytrzymałbym chyba 2 tygodni a tu nie było problemu :) 

Po pożegnaniu Monika i Ja pojeździliśmy jeszcze chwilę po centrum Kopenhagi. Miasto bardzo nam się podoba. Fajny żeglarski klimat. Przyjazne kierowcom, wszędzie można wjechać, a ruch mały. Pewnie dlatego, że większość mieszkańców porusza się na co dzień rowerami. Tych wszędzie tu pełno.







Dla nas ten dzień skończył się gdzieś kilkadziesiąt kilometrów za Rostock na trawie jakiejś niemieckiej mariny. Dorplasy raportowały w smsie, że śpią w Danii przed granicą z Niemcami i piją już normalne piwko 5 procentowe :)  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz