wtorek, 13 lipca 2010

Dzień 11 - Szwecja w dwóch obliczach

Rano znów słońce. Mieliśmy za mało wody, wystarczyło tylko na kawę. Ruszyliśmy dalej autostradą. Był silny wiatr. Dał popalić. Jazda była męcząca i nudna. Minęliśmy Sztokholm, zatrzymaliśmy się na tankowanie i dłuższy odpoczynek po walce z wiatrem. Spotkaliśmy polaka z Pawłowic mieszkającego w Szwecji. Polecił nam drogę po północnej stronie jeziora Vattern. Podobno bajkowy krajobraz. Postanowiliśmy już teraz zjechać z autostrady i dojechać do jeziora bocznymi drogami. Okazało się to bardzo dobrym pomysłem. Nareszcie znów dało się poczuć klimat Szwecji i jazda była zdecydowanie ciekawsza i mniej męcząca. Zrobiliśmy jeszcze 130 km. W oddali było widać ciemne chmury postanowiliśmy więc zjechać z drogi i poszukać noclegu. Trafiliśmy nad niewielkie jezioro do jakiegoś miejsca z plażą, ubikacjami, boiskiem do siatkówki. Nie było tam jednak żywej duszy. Ponieważ było małe ryzyko deszczu w nocy, namioty stanęły nietypowo - pod dachem :) . Obóz widać na zdjęciu. Trasa przy jeziorze na środę. Sprawdzimy czy rodak nie przesadzał i opiszemy nasze wrazenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz